Rozdział dwunasty - Samoocena

Obudziły mnie hałasy dochodzące zza drzwi do mojego pokoju. Odnalazłam komórkę leżącą na szafce nocnej, sprawdziłam godzinę. Za dwadzieścia szósta. Westchnęłam i wstałam, bo wypadałoby pożegnać się z rodzicami, którzy za chwilę wyjeżdżają. Włożyłam okulary na nos i powlokłam się do salonu. 
Tata akurat siedział w salonie, oglądał telewizję i jadł kanapkę. Usiadłam obok niego.
- Ty już nie śpisz? – zdziwił się.
- Tak jakoś spać nie mogłam – zironizowałam. Zabrałam mu kanapkę, bo była z nutellą. 
- To moje! – zaprotestował. 
- Już moje, zrób sobie drugą – powiedziałam, wgryzając się w kanapkę. 
- Mama drugiej mi nie zrobi – odparł smutno. 
Zaśmiałam się i oddałam mu pozostałość kanapki.
Mama weszła do salonu, ciągnąć za sobą walizkę.
- Dee już nie śpi? – zdziwiła się podobnie jak tata.
- Spać nie mogła – wyjaśnił tata.
- Mhm. Ja już jestem gotowa, więc za chwilę możemy schodzić – odparła. Usiadła na podłokietniku sofy. 
Rozległ się dzwonek domofonu. Spojrzeliśmy na siebie.
- Kto to o tej porze? – spytała mama.
Tata wzruszył ramionami i poszedł do holu. 
- Jake! – krzyknął po chwili.
Niech to szlag, pomyślałam. Wyglądałam w tej chwili niezbyt reprezentatywnie, a zaraz wparuje tu Jake. W nogi!
Jednak coś powstrzymało mnie przed ucieczką do swojego pokoju i nawet poszłam do hollu, a za mną moja mama.
Jake zapukał do drzwi, a tata mu otworzył.
- Dzień dobry – przywitał się, gdy tylko przekroczył próg. 
- Cześć, Jake – powiedział tata.
Jake podszedł do mamy, pocałował zewnętrzną część jej dłoni, po czym uścisnął sobie z tatą ręce.
- Cześć – przywitał się ze mną, dając mi buziaka w policzek. 
Czułam, że się rumienię. W dodatku tuż obok stali rodzice…
Spojrzałam na Jake’a. Do trzeciej gadaliśmy na fejsie, a ten wyglądał na wypoczętego: wyglądał jak model podczas sesji zdjęciowej, bez worów pod oczami czy przyćpanego wzroku. Nic z tych rzeczy. A ja? I owszem. 
Tata poszedł po walizki, a Jake chyba wyczytał jego zamiar z myśli, bo poszedł za nim. My z mamą wciąż stałyśmy w hollu i uśmiechałyśmy się do siebie. 
- To my będziemy jechać – powiedział tata. – Uważajcie na siebie, jakby coś się działo to dzwoń.
- Dobrze, tato – odparłam. 
- Obiecuję, że przy mnie nic jej się nie stanie – powiedział Jake. 
- Mam taką nadzieję. 
- Trzymaj się, Dee. – Mama ucałowała mnie w policzek. – Pilnuj jej, Jake - powiedziała, przenosząc wzrok na Jake’a. Miała poważny głos. 
- Będę. 
- Cześć, mała. 
Dałam tacie buziaka w policzek, a on podał sobie dłoń z Jake’iem.
- Miłego wyjazdu! – krzyknęliśmy za rodzicami, gdy byli na klatce schodowej. 
- Nie wiem jak ty, ale ja idę spać – odparłam, gdy tylko drzwi się zamknęły i Jake dodatkowo zamknął je na wszystkie możliwe zamki.
- Opłaca się o tej porze? – spytał Jake.
- Tak! 
Nawet się nie zorientowałam, gdy był przy mnie. Zwinnym, kocim ruchem wziął mnie na ręce i zaniósł do mojego pokoju. Położył mnie na łóżku, starannie przykrył kołdrą.
- A ty? 
Uśmiechnął się do mnie. Położył się na boku obok mnie. 
- Dobranoc – powiedział.
Wtuliłam się w niego i po chwili zasnęłam.
Obudziło mnie słońce świecące wprost w moje okna. Przeciągnęłam się leniwie. Włożyłam okulary.
Chwila… Jake zasypiał ze mną, więc gdzie jest teraz? 
Wyszłam z pokoju, ogarniając rękoma włosy.
W mieszkaniu unosił się zapach przypraw. Za nim poszłam do kuchni, gdzie Jake stał przy kuchence i mieszał coś na patelni.
- Co tak pachnie? – spytałam, stając na palcach i spoglądając znad ramienia, Jake’a (na którym się uwiesiłam) na patelnię.
- Obiad – odparł, spoglądając na mnie. 
Zamruczałam mu do ucha.
- A i Jakie już był na spacerze, w kuwecie Frankie’go posprzątane i oboje dostali jeść, i zrobiłem zakupy – poinformował.
Szczęka mi opadła. 
- Nie musiałeś, mogłeś mnie obudzić zrobiłabym to wszystko…
Odwrócił się do mnie.
- Ale chciałem. Byłem już wyspany, a ty za to sobie słodko podrzemałaś – odparł uśmiechając się. Swoim nosem trącił czubek mojego. 
- Co dzisiaj będziemy robić? – zapytałam, gdy jedliśmy pyszne spaghetti.
- Ładna pogoda jest, więc może pójdziemy na plażę? – zaproponował, spoglądając na mnie.
Plaża? I pewnie mam być w bikini, nie? I w dodatku pewnie pójdziemy do wody, przeraziłam się. 
- Nie mam ochoty na wylegiwanie się na plaży – mruknęłam, zawijając makaron na widelcu.
- No proszę! – Zrobił smutne oczy i wygiął usta w podkówkę. Nie mogłam się nie zgodzić. Był taki słodki. 
- No dobrze, już dobrze! – zgodziłam się dla świętego spokoju. 
Od razu jego grymas zamienił się w szeroki uśmiech. 
Po obiedzie poszłam wziąć prysznic i ogarnąć się. Usiłowałam być spokojna i wyluzowana, ale nie umiałam. Przerażała mnie myśl o tym, że mam być na plaży, jedynie w bikini, a w dodatku Jake pewnie będzie chciał iść popływać. 
Ubrałam niebieskie rurki (co z tego, że na dworze było dwadzieścia pięć stopni…), białą koszulkę w czerwone paski i czerwone Conversy (oczywiście pod ciuchami miałam strój kąpielowy). Włosy upięłam w wysokiego kucyka. Zrobiłam lekki (wodoodporny!) makijaż. Uśmiechnęłam się do swojego odbicia w lustrze, dodając sobie otuchy. 
- Gotowa – oznajmiłam. 
Jake siedział w salonie z laptopem na kolanach. 
Spojrzał na mnie.
- Będzie ci za ciepło – powiedział po tym jak zobaczył co miała na sobie. 
- Najwyżej – mruknęłam, wzruszając ramionami.
- Jak wolisz. - Wstał z kanapy, odkładając laptopa na stolik. - Wezmę jedzenie z kuchni i możemy iść. - Idzie do kuchni, a ja szybko wracam do pokoju i pakuję swoją torbę. Wrzucam do niej telefon, słuchawki, książkę, portfel, krem z filtrem, małą kosmetyczkę, okulary przeciwsłoneczne. 
- O, tu jesteś - odparł, stając w drzwiach do mojego pokoju. W ręce trzymał kosz piknikowy. Nawet nie wiedziałam, że taki mamy. - Gotowa?
- Tak, już tak - odpowiedziałam, uśmiechając się. Podeszłam do Jake’a. Wyszliśmy z pokoju, zamykając za sobą drzwi. - Gdzie znalazłeś ten kosz? 
- W spiżarni - odparł. Przeszliśmy mieszkanie i dotarliśmy pod drzwi. Jake otworzył je przede mną i wyszłam jako pierwsza. Gdy Jake wyszedł zamknęłam go na wszystkie zamki. 
Chwilę później byliśmy już na plaży. Jake rozłożył koc, zdjął ubrania i się położył. Ja zdjęłam trampki, włożyłam okulary i usiadłam po turecku obok niego. Wyjęłam czasopismo z torby i zaczęłam je przeglądać.
- Ekhm, może zdejmiesz te ubrania? - zapytał, ponosząc się na łokciach. Cholera, jego brzuch! Dlaczego ja go wcześniej nie zobaczyłam?! Sześciopak jak się patrzy, do tego te mięśnie na rękach… Chyba umarłam. - Ziemia do Dee! - Głos Jake’a sprowadził mnie na ziemię. Zamrugałam kilkakrotnie. Miałam przecież okulary przeciwsłoneczne na nosie, więc jak on widział, że się w niego gapię?! 
- Mówiłeś coś? - zapytałam, uśmiechając się.
- Powinnaś zdjąć te ubrania, bo inaczej zaraz się usmażysz.. 
- Nie jest mi ciepło. 
Spojrzał na mnie z politowaniem. Podniósł się, przybliżył do mnie i klęknął przy mnie. Chwycił dół mojej koszulki. Położyłam dłonie na jego rękach. 
- Nie. Jest. Mi. Ciepło - powtórzyłam dobitnie. Jake był silniejszy - pokonał opór moich dłoni i ściągnął mi koszulkę. Automatycznie wciągnęłam brzuch. Przegryzłam dolną wargę. Nie czułam się komfortowo w tej sytuacji. - Niech ci będzie, ale to wystarczy - powiedziałam, patrząc na Jake’a. Sięgnęłam do torby i wyjęłam z niej krem z filtrem. - Chodź tu, nasmaruję cię. - Jake grzecznie odwrócił się do mnie plecami. Wylałam nieco kremu na dłoń i zaczęłam wcierać krem w ciało Jake’a. Dotykanie jego było… przyjemne. Pomyślałam, że fajnie byłoby nieco pomasować Jake’a sprawiając mu przyjemność. 
- Okej, odwróć się - powiedziałam, gdy wmasowałam już krem w skórę na plecach Jake’a. 
- Z przodu w sumie mogę się sam wysmarować, ale skoro chcesz… - Odwrócił się twarzą do mnie. Uśmiechał się szeroko i gdy wcierałam krem w jego klatkę piersiową, wpatrywał się we mnie. Peszyło mnie to niemiłosiernie. Jego wzrok na mojej twarzy był palący. Gapiłam się w swoje dłonie i starałam się nie myśleć o tym, że się na mnie patrzył.
- Zamiana! - oznajmił po chwili. O cholera. Podałam mu butelkę z kremem. Moja ręką drżała. Odwróciłam się plecami do Jake’a, a po chwili poczułam jego dłonie na swoich plecach. Czule i delikatnie wmasowywał krem w moje ciało. Było to… zabójczo przyjemne. Miałam wrażenie, że pod jego dotykiem się rozpłynę. Miał silne i męskie dłonie, ale potrafił sprawić nimi delikatną przyjemność. 
- Cholera, mogłaś się najpierw położyć… - zaklął. Zachichotałam. 
- Brzuch sobie już sama wysmaruję, wyluzuj. 
- Nie - odparł, muskając ustami moją szyję. Niechętnie odwróciłam się do Jake’a. Uśmiechał się szeroko. Jego wzrok utkwił w moich piersiach. Czułam, że moje policzki zrobiły się czerwone. Wylał na dłonie olejek i zaczął go wcierać w moje ramiona i dekolt. Wpatrywałam się w jego twarz, wbiłam w nią wzrok. Chciałam, by Jake poczuł się tak samo jak ja wcześniej. Udało mi się go złamać - spojrzał na mnie ze swoim lekkim uśmiechem. Jego dłonie zjechały niżej i delikatnie muskał dłońmi odkryte fragmenty moich piersi. Czułam się nieswojo z jego dłońmi na moich piersiach. Nie było to nieprzyjemne, ale do końca przyjemne to też nie było. 
Położyłam się na plecach i zamknęłam oczy. Miałam jedynie chwilę dla siebie. Wciąż byłam w dżinsach, co oczywiście nie dawało mu spokoju. Klęknął nade mną i trzymał dłonie na moich biodrach. Nie powiem jak dwuznacznie to wyglądało. Do tego jego spojrzenie… 
- Jake, do cholery, nie jest mi ciepło - powiedziałam już lekko wkurzona. 
- Dlaczego, do cholery, nie zdejmiesz tych spodni? Świat się nie zatrzyma przez to. - I znów ten uśmiech. 
- Bo mam kompleksy, jasne?! - Pękłam. Po prostu pękłam. Nie miałam sił już dłużej tego trzymać w sobie. 
Jake był zaszokowany. Zrobił hairflip.
- Dee, ty i kompleksy? Przecież wyglądasz dobrze. 
- Jaaaasneee. W którym miejscu? - zapytałam. 
Jake się uśmiechnął. 
- Tu. - Schylił się i pocałował mój brzuch, który od razu jeszcze bardziej wciągnęłam. Zerknął na moją twarz. - I tu. - Pocałował mój dekolt. - I tutaj. - Pocałował mój bark. - Tutaj też. - Musnął ustami moje przedramię. - Tu. - Pocałował moją szyję. - A tu to już w ogóle. - Musnął moją dolną wargę, po czym mnie pocałował. W brzuchu poczułam motyle. Stado motyli. W głowie miałam fajerwerki. Wplotłam palce we włosy Jake’a i lekko pociągnęłam za ich końce. Zamruczał mi prosto w usta. 
- Czy teraz już wiesz, że wyglądasz dobrze? - zapytał, patrząc się prosto w moje oczy. 
Przegryzłam dolną wargę, zastanawiając się, czy powiedzieć prawdę, czy skłamać.
- Nie - mruknęłam cicho.
- Dee, proszę. - Powiódł wzrokiem po plaży, po czym spojrzał ponownie na mnie. - Cholera. Masz fajną figurę. Jesteś śliczna. Nie, czekaj, nie jesteś śliczna. Jesteś piękna. Powinnaś w to uwierzyć. Powinnaś mi uwierzyć. 
Jejku, on to naprawdę powiedział, czy mi Słońce za mocno przygrzało? To były… najpiękniejsze słowa jakie kiedykolwiek było mi dane usłyszeć. W dodatku padły one z jego ust. 
- Dziękuję - odparłam. Podniosłam się, złapałam jego podbródek i pocałowałam go w usta. 
- Uwierz mi, że wielu chłopaków z naszej szkoły właśnie teraz chciałoby być na moim miejscu - dodał. Uśmiechnął się. - Ale ja nie zamierzam zwalniać tego miejsca - powiedział, po czym mnie pocałował. 
Pozwoliłam Jake’owi zdjąć moje spodnie. Wciąż nie czułam się komfortowo, pomimo jego słów. Moje nogi są okropne: krótkie, grube z rozstępami i cellulitem. Leżałam na plecach, starając się nie myśleć o tym, że jestem półnaga. Miałam zamknięte oczy, wdychałam morskie powietrze. Jake poszedł do wody. Mi udało się zostać. Poczułam zimne krople wody na brzuchu. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Jake’a stojącego nade mną w lekkim rozkroku. Był cały mokry: z końców jego włosów skapywały krople wody, a na jego ciele - boskim ciele - była niezliczona ilość maluteńkich kropelek wody. 
- Chodź ze mną. - Wyciągnął dłoń w moją stronę. Zrobił hairflip, przez co krople wody spadły na moje ciało. 
- Zostanę tutaj, idź sam - odparłam, zaciskając usta w prostą linię. 
- Usmażysz się tu za chwilę, a ja obiecałem twojemu tacie, że nic ci się nie stanie. - Przekrzywił głowę na bok i lekko się uśmiechnął. 
- Ugh. - Chwyciłam jego wyciągniętą dłoń i podniosłam się. Trzymając się za ręce przeszliśmy plażę. Woda była chłodna. Przeszły mnie ciarki, gdy tylko weszłam do niej po kostki. Bałam się wody to raz. Nie umiem pływać, to dwa. Nie wiedziałam, co mam zrobić. 
- Jake… - powiedziałam cicho, łapiąc drugą ręką jego ramię. Trzęsłam się. 
- Zimno ci? - zapytał, zatrzymując się. Woda sięgała nam do kolan.
- Boję się wody i nie umiem pływać - wyrzuciłam z siebie. Jake spojrzał na mnie wielkimi oczami. Był zszokowany.
- Czemu nic nie mówiłaś? 
Spuściłam wzrok.
- Jakoś nie lubię się chwalić tym, że boję się wody i nie umiem pływać. Jeszcze ktoś by mnie wyśmiał… - Woda była na tyle czysta i przejrzysta, że bez problemu mogłam oglądać swoje stopy. Palcami kopałam dołek w mokrym piasku. 
- Ja bym cię nie wyśmiał. - Dwoma palcami uniósł mój podbródek do góry, tak że teraz patrzyłam się mu w oczy. - Teraz mi jest głupio… Wracamy? - zapytał po chwili ciszy. Przytaknęłam i wróciliśmy na nasz koc. Jake usiadł naprzeciwko mnie i trzymał mnie za rękę. - Jak to się stało, że boisz się wody?
- Miałam wtedy z pięć lat. W wakacje rodzice zabrali mnie na kajaki. Byłam taka ciekawa tego wszystkiego, co było wokół mnie… Wychylałam się na wszystkie możliwe strony, wierciłam się i w końcu wypadłam z kajaku. Miałam kamizelkę, ale i tak na chwilę poszłam pod wodę. Byłam taka wystraszona… Cały dzień później nie umiałam się pozbierać po tym. W zasadzie do dzisiaj nie mogę. - Wzruszyłam. Pamiętałam tamten dzień jakby to było wczoraj. - I przez to boję się wody i nigdy nie nauczyłam się pływać. - Uśmiechnęłam się blado. Jake przyglądał mi się. 
- Nauczę cię pływać - wypalił.
- Co? Nie! - zaprotestowałam natychmiast. Odskoczyłam od niego jak oparzona. Na myśl o tym, że mam się zanurzyć we wodzie tak cała, nie czuć gruntu pod stopami, zrobiło mi się gorąco. 
- Spokojnie. Nie teraz. Za niedługo - uspokoił mnie. I tak nie poczułam się lepiej. 
- Jake… - zaczęłam.
- Zaufaj mi, dobrze? - poprosił. Uśmiechnął się. Przyłożył dłoń do mojego policzka i kciukiem go gładził. 
Przytaknęłam, wdychając. Położyłam się na plecach i zamknęłam oczy, jednak czułam na sobie spojrzenie Jake’a. 
- Skąd masz tą bliznę? - zapytał. Otworzyłam oczy. Wskazywał palcem na kolano. 
- Um… Jak byłam młodsza to biegłam i się wywróciłam - odpowiedziałam. Podniosłam się na łokciach, wciągając brzuch.
- A tą? - Wskazał na lewe przedramię. 
- Jakiś rok temu w domu się wywróciłam i ręką pojechałam po podłodze. 
- A tą? - Dotknął palcem mojej lewej skroni. 
- Będziesz tak pytał o każdą bliznę na moim ciele? Mam ich dość wiele, bo jestem straszą niezdarą.
- Mhm - odparł z uśmiechem. 
Przewróciłam oczami. 
- Jak byłam młodsza to uderzyłam głową o kaloryfer. 
- Serio? - zapytał, tłumiąc śmiech.
- Tak… - Irytowały mnie jego pytania. - Masz jeszcze jakieś pytania?
- Tak. 
- Jakie…?
- Pocałujesz mnie? - Zamrugał szybko i słodko się uśmiechnął. Podniosłam się zupełnie, prawą rękę położyłam mu na karku i pocałowałam go.


- Gdzie będę spał? - zapytał Jake. Siedział w moim pokoju, robił coś na laptopie, a ja właśnie miałam iść wziąć prysznic. Cholera, o tym nie pomyślałam. Zatrzymałam się i odwróciłam na pięcie. 
- Um… - Zamyśliłam się. - Możesz spać tutaj, a ja najwyżej prześpię się na kanapie albo w pokoju gościnnym - odparłam. Jake wstał od biurka i swobodnym krokiem podszedł do mnie, świecąc swoim nagim torsem. 
- Damy radę zmieścić się oboje na twoim łóżku. - Uśmiechnął się i zrobił hairflip. 
- Ja tam sama się na nim ledwo mieszczę… - mruknęłam, bawiąc się palcami i wbijając wzrok w skarpetki. Przegryzłam dolną wargę, gdy Jake podniósł moją twarz za podbródek, zmuszając mnie do tego, bym spojrzała mu w oczy. 
- Nie zaczynaj znów tego samego tematu - odparł łagodnym głosem, jednak wiedziałam, że jest już poirytowany. - Leć pod ten prysznic - dodał. Uśmiechnęłam się przelotnie, po czym odwróciłam się do Jake’a plecami i popędziłam pod prysznic. 
Stojąc pod deszczownicą zastanawiałam się jak to będzie. Mam z nim spać w jednym łóżku. A co jeśli on będzie chciał się ze mną przespać? Ja pojęcie o … no wiecie, mam żadne, a Jake wręcz przeciwnie. Idę o zakład, że z Amy zrobił to nie raz czy dwa. Ba! Sypiał z nią regularnie, więc możliwe, że będzie chciał, żebym ja też z nim przespała. Zaczęłam się bać, że mu nie sprostam - mam zaledwie szesnaście lat, Jake jest moim pierwszym chłopakiem takim na poważnie, a teraz mam w dodatku przeżyć z nim swój pierwszy raz. Cholera, cholera, cholera! A może powinnam z nim porozmawiać? Mogłabym mu delikatnie zasugerować, że mam pewne obawy, że trochę się boję. Przecież nie co dzień przeżywa się swój pierwszy raz. Zwłaszcza z chłopakiem jakim jest Jake - czyli idealnym. Zaczęłam się zastanawiać, czy chcę z nim się przespać czy też nie. Z jednej strony miałabym to już za sobą, ale z drugiej strony wydaje mi się, że jest to rzecz, z którą nie należy się spieszyć. Jednak, co jeśli kiedyś tam Jake ze mną zerwie i zostanę starą panną? Chyba trzeba kuć żelazo póki gorące, prawda? 
Wyszłam spod prysznica i owinęłam się ręcznikiem. Chwyciłam drugi, w którym schowałam włosy. Stanęłam przed umywalką. Zmyłam reszki makijażu, oczyściłam twarz tonikiem i wyszczotkowałam zęby. Ubrałam bieliznę i pidżamę, rozczesałam dokładnie włosy, włożyłam okulary i wyszłam z łazienki.
- Jak chcesz to możesz iść wziąć prysznic - odparłam. Jake wciąż siedział robił coś na moim laptopie. Wyglądało mi to na facebooka. Jake obrócił się na krześle i zmierzył mnie wzrokiem, przez co moje policzki pokryły się różem. Uśmiechnął się. 
- Jasne - rzucił. Wstał i podszedł do swojego plecaka, w którym miał rzeczy. Wyjął z niego niedużą, czarą kosmetyczkę i granatowe bokserki. - Zaraz wracam - odparł, mijając mnie i muskając przelotnie mój policzek. Gdy usłyszałam, że drzwi z łazienki się zamknęły stwierdziłam, że wejdę na Facebooka i Twittera. Zajęłam miejsce Jake’a. Przeleciałam wzrokiem przez jego tablicę, po czym go wylogowałam, bo nie znalazłam tam nic podejrzanego. Zalogowałam się na swoje konto, a po chwili napadła mnie Anna z tysiącem pytań o Jake’a.

Anna Smith: 
Hej. Co u Ciebie? Co dzisiaj robiłaś z Jake’iem? Będzie u Ciebie spał, prawda? Będziecie spać w jednym łóżku, nie?
Westchnęłam i zabrałam się za odpowiadanie na jej wszystkie pytania.
Dee Collins:
Cześć. U mnie w porządku. Byliśmy na plaży z Jake’iem. Tak, będzie u mnie spał. Nie wiem, czy w jednym łóżku. 

- Nieładnie tak kłamać. - Usłyszałam szept Jake’a. Wystraszyłam się tak, że podskoczyłam na krześle. Odwróciłam się, a on stał tuż za mną w samych bokserkach, które nieźle się na nim opinały. Wróciłam wzrokiem na jego twarz. Uśmiechał się głupkowato. - Co takiego przyciągnęło twój wzrok? - zapytał. Zrobił hairflip, a kropelki wody musnęły moją twarz. Zarumieniłam się.
- Nie, nic - mruknęłam. Odwróciłam się na krześle i wlepiłam wzrok w monitor, licząc na to, że Jake sobie po prostu pójdzie. Jednak ten stał wciąż stał za mną. 

Anna Smith
Co robiliście na tej plaży…? :D 

Nie umiałam się skupić na odpowiedzi, wiedząc, że Jake to wszystko czyta. 
Dee Collins
No to, co się robi na plaży: opalaliśmy się.

Anna Smith
Nie próbował wciągnąć Cię do wody? Powiedziałaś mu, że się boisz i nie umiesz pływać?
Dee Collins
Tak, na końcu musiałam mu powiedzieć. Szczegółowo opowiem Ci to jak się spotkamy. Co u Ciebie?
Usłyszałam, że Jake odszedł, więc odetchnęłam z ulgą. Wrócił do łazienki.
Anna Smith
U mnie ok., widziałam się dzisiaj z Caroline, byłyśmy na lodach. Połaziłyśmy po parku, pogadałyśmy. 
Dee Collins
I pewnie mnie poobgadywałyście, co?
Anna Smith
Dobrze wiesz, że nie robimy takich rzeczy.
Dee Collins
Tak, wiem. Dobra, ja spadam. Do zobaczenia. Xx

Anna Smith
Trzymaj się, skarbie. Xoxo

Wylogowałam się z Facebooka i zalogowałam się na Twittera. 

Spędzam czas z kimś, kto chyba mnie kocha…

Szybko zajrzałam jeszcze w swoje interakcje, jednak nikt do mnie nie pisał, więc wylogowałam się. Wstałam i poszłam na balkon. Kafelki były nagrzane od całodziennego słońca. Podeszłam do balustrady i rozglądałam się po okolicy. 
Poczułam czyjeś ramiona oplatające mnie w talii. Jakim cudem nie słyszałam, że on podchodzi? Ach, no tak jestem przecież wpół głucha. Usta Jake’a musnęły moją szyję. Objęłam jego ręce, chcąc by był jeszcze bliżej mnie. Ponownie złożył pocałunek na mojej szyi, tym razem bliżej ucha. Uśmiech wkradł się na moją twarz, było to przyjemne. Zawiał chłodny wiatr, a mnie przeszły ciarki. Miałam na sobie jedynie cienkie długie spodnie i podkoszulek na ramiączkach. Ciało Jake’a było ciepłe, ale mimo to zrobiło mi się chłodno. 
- Chodź do domu, obejrzymy jakiś film - odparł. Odwróciłam się do niego zi z uśmiechem mu przytaknęłam. Wróciliśmy do pokoju, zamykając za sobą drzwi balkonowe.
- Zrobić popcorn? - zapytałam, gdy Jake podszedł do biurka.
- Możesz, ja poszukam za ten czas jakiegoś filmu. Na co masz ochotę? - Spojrzał na mnie z delikatnym uśmiechem. Już prawie, prawie powiedziałam: 
- Na ciebie. - Ale w porę się ogarnęłam. - Na komedię romantyczną.
- No to już szukam. - Obdarzył mnie szerszym uśmiechem. Minęłam go, czując na sobie jego wzrok. 
Po kilku minutach wróciłam do swojego pokoju. Zastałam Jake’a siedzącego na łóżku z laptopem na kolanach. Oderwał wzrok od monitora, gdy usłyszał, że weszłam - chodzę jak słoń, w przeciwieństwie do niego - i uśmiechnął się, widząc mnie. Podeszłam do niego. 
- Gdzie mam się… położyć? - zapytałam. Jake siedział na środku łóżka. Mówiłam, że się nie zmieścimy, ale on był uparty. Miałam nadzieję, że będę spać przy ścianie to go wtedy zrzucę z łóżka. 
- Chodź tu, pod ścianę - odparł, robiąc mi miejsce. Postawiłam miskę z popcornem na szafce nocnej i zajęłam miejsce obok Jake’a. Um… Byliśmy bardzo blisko siebie. Jake wyłączył kartę z Facebookiem. 
- Co to za film? - spytałam, bo nawet nie zdążyłam zobaczyć tytułu, bo Jake szybko włączył pełny ekran i włączył film. 
- “Trzy metry nad niebem”. Czytałem, że jest fajny i jest w nim dużo motorów. - Uśmiechnął się. 
Odpowiedziałam delikatnym uśmiechem. Jake chwycił miskę z popcornem i położył ją na moich kolanach. Po jakieś godzinie nieco się zsunęłam i oparłam głowę na ramieniu Jake’a. Wciąż patrzyłam się w monitor, będąc ciekawa jak losy Babi i Hache się dalej potoczą. Przez cały czas podczas oglądania filmu, miałam wrażenie, że Babi to ja, a Hache to Jake. Z tą różnicą, że Jake nie jest ode mnie starszy. 
Film się skończył, a ja wtuliłam się w Jake’a, będąc senna. Nawet nie wiem kiedy usnęłam. 

___________________________________________________________________
Cześć wszystkim.
Pewnie już większość osób zapomniała o tym opowiadaniu, ale postaram się to zmienić. :)
Mam nadzieję, że rozdział się Wam podobał.
Zapraszam na mojego nowego bloga: Well, let tell me a story about a girl and a boy . Jest to opowiadanie o Justinie. 
Następna notka? Nie mam zielonego pojęcia, mam nadzieję, że w miarę prędko!

Buziaki,
Basia.

2 komentarze:

Dziękuję za KAŻDY komentarz.
Jeśli komentujesz z Anonima podpisz się imieniem, nickiem z Twittera lub inicjałami.