Rozdział dziesiąty - Fioletowa dziewczyna


          Po zakończeniu roku szkolnego udało mi się spotkać z Jake’iem tylko na chwilę. Zdziwił mnie fakt, że dopiero co widziałam go w czarnym garniturze, w którym wyglądał obłędnie i superseksownie, a już ma na sobie biały T-shirt, na który zarzucił koszulę w kolorową kratę, czerwone rurki i Nike za kostkę, jednak to spostrzeżenie zostawiłam tylko dla siebie. Objaśniłam mu pokrótce całą sytuację Anny (nie pomijając faktu, że kolesia chcę zabić, a Jake zaoferował się, że mi pomoże) i zapytałam,  czy niema jakiegoś kolegi, z którym moja przyjaciółka mogłaby się wybrać na jutrzejszą imprezę. Jake stwierdził, że zna kogoś odpowiedniego, więc nie pozostało mi nic innego jak zaufać mu. Pożegnał mnie całusem w policzek połączonym z pogładzeniem kciukiem mojego policzka, mówiąc, że idzie skoczyć z chłopakami na miasto.
            Odnalazłam swoje przyjaciółki, wzięłam je pod rękę i ruszyłyśmy na podbój tegorocznych wakacji. Wszystkie trzy z uśmiechami na twarzy opuściłyśmy budynek szkoły i spacerowym krokiem skierowałyśmy się w stronę centrum miasta. Jak co roku udałyśmy się do McDonald’s, który jak zawsze w dni takie jak ten jest zatłoczony uczniami różnych szkół z San Francisco. Grzecznie ustawiłyśmy się w jednej z długich kolejek i czekałyśmy na złożenie zamówienia. Czas zabijałyśmy rozmawiając o wszystkim i o niczym, wspominając przy tym różne zabawne wydarzenia z ubiegłego roku szkolnego.
            – Trzy duże shake’i: dwa czekoladowe i jeden waniliowy – powiedziała Anna, gdy przyszła nasza kolej. Młoda kobieta wystukała zamówienie na komputerze, po czym powiedziała, ile mamy zapłacić. Każda z nas miała już odliczoną kwotę za swój napój, więc wspólnie dałyśmy pieniądze. Po chwili dostałyśmy nasze shake’i i wyszłyśmy z restauracji.
            Spacerowałyśmy zalanymi słońce mulicami San Francisco. Co chwila mijałyśmy grupki ludzi w naszym wieku cieszące się z wakacji. Po drodze wciąż rozmawiałyśmy, tematy nam się nie umiały skończyć. Jak nie gadałyśmy o mnie i Jake’u, to o jutrzejszej imprezie, jak nie o niej, to z kolei obgadywałyśmy ostatni odcinek „Glee”. Mogliby nas zamknąć w więzieniu na dwadzieścia pięć lat to przez ten czas tematy, by nam się nie skończyły.
            – Jake już powiedział ci, że cię kocha? – zapytała nagle Caroline.
            Zamurowało mnie.
            – Nie – odparłam, a po chwili dodałam: – Nie mówi, ale to pokazuje.
            – To znaczy, że już spaliście razem?!– spytała zdziwiona Anna, robiąc wielkie oczy.
            Walnęłam ją w ramię.
            – Nie! – zaprzeczyłam szybko. – Po prostu drobnymi gestami, martwiąc się, troszcząc się o mnie pokazuje mi, że mnie kocha – powiedziałam spokojnie, zamykając temat.
            Idąc jedną z ulic zobaczyłam salon fryzjerski i to nie taki zwykły. Wyglądał na ekskluzywny, a jego nazwa poinformowała mnie o tym, że tu chodzi strzyc się moja mama. Na witrynie widziałam zdjęcia dziewczyn w kolorowych włosach: niebieskich, różowych,  fioletowych, białych. Skusiło mnie to, by zafarbować włosy. Czemu by nie? Mam wakacje, mogę zaszaleć.
            – Co powiecie na to, żebym zafarbowała włosy? – zapytałam dziewczyny.
            – Masz przecież ładny kolor –odparła Anna.
            – Nie na jakiś zwykły… Miałam namyśli tak jak na tych zdjęciach – wskazałam brodą szybę salonu fryzjerskiego.
            – Fioletowy, by ci pasował. Zielony z kolei, by podkreślił twoje oczy, ale jakoś nie widzę cię w zielonych włosach. Niebieski… Hm… – zaczęła zastanawiać się Caroline.
            – W fioletowym byłoby ci najlepiej –wtrąciła Zuza.
            Chwyciłam przyjaciółki za ręce i pociągnęłam na drugą stronę ulicy, nie zwracając uwagi na to, że pasy są w zupełnie innym miejscu. Weszłyśmy powolnym krokiem do salonu fryzjerskiego .Jedna kobieta właśnie miała ścinane włosy, druga robiła sobie trwałą, trzecia farbowała włosy.
            – W czymś pomóc dziewczyny? –zagadnęła do nas wolna fryzjerka, która siedziała za niewysokim kontuarem.
            – Dzień dobry – powiedziałam. –Chciałam zafarbować włosy na fioletowo.
            – No to usiądź na krześle, a zaraz się tobą zajmę – odpowiedziała z uśmiechem. Podałam dziewczynom swoją torbę, rozplotłam włosy z koka i zajęłam miejsce na wolnym krześle. Wzięłam głęboki oddech. Now or never.
            Po godzinie moje włosy były w kolorze lawendy i strasznie mi się podobały.
            – I jak? – zapytała fryzjerka, odpinając czarny fartuch, który był zapięty na mojej szyi.
            – Świetnie – odpowiedziałam z uśmiechem. Dziewczyny, które do tej pory siedziały na skórzanej czerwonej sofie wstały i podeszły do mnie.  Wstałam z krzesła i zaprezentowałam się przyjaciółkom.
            – Jest znacznie lepiej niż myślałam. Ten kolor świetnie ci pasuje – powiedziała Caroline.
            Uśmiechnęłam się.
            Zapłaciłam kartą kredytową, bo niemiałam przy sobie tyle gotówki i razem z dziewczynami wyszłyśmy z salonu fryzjerskiego. Idąc ulicą nie umiałam się napatrzeć na swoje odbicie w witrynach sklepowych. Byłam zakochana w swoich włosach.
            – Ej, a może wyślemy twoje zdjęcie Jake’owi? – zaproponowała Anna.
            – Nie, lepiej jak się z nim spotkam. Chcę widzieć jego minę! – zaśmiałam się.
            – No to dzwoń do niego! Pójdziemy z tobą, a potem się zwiniemy – powiedziała Caroline. Wyjęłam komórkę i zaczęłam stukać sms’a.
 „Hej.  Masz czas żeby się spotkać? Najlepiej za niedługo. Mam niespodziankę. Xx” 
Zanim wysłałam pokazałam dziewczynom, czy może być.
            – Nie! Napisz lepiej coś zboczonego!– zażartowała Caroline.
            – Nie wymyślaj – powiedziałam, spoglądając na nią spod byka. Wysłałam swojego smsa.
            Dopiero teraz zauważyłam, że jesteśmy blisko parku, do którego często chodzę z Jake’iem, i w którym Jake jeździ na desce i bmx’ie. Usłyszałam dźwięk przychodzącego smsa. Wyjęłam komórkę z torby. Odpisał.
 „Jestem z chłopakami w skate parku. Wpadnij, jestem ciekawy.”
            – Jake jest w skate parku –powiedziałam.
            – No to idziemy! – odparła wesoło Anna.
            Chwilę później byłyśmy w umówionym miejscu. Wokół nas jeździli chłopcy – bardzo ładni chłopcy – na deskach, bmx’ach, rolkach… Pokonywali grawitację, łamali wiedzę z podręczników do fizyki. Jake natychmiast podjechał do nas na deskorolce. Dał mi buziaka w policzek, a ja poczułam małe tupiące bizonki w brzuchu.
            – Cześć – powiedział, po czym poprawił włosy.
            – Hej – odpowiedziałyśmy chórkiem. Roześmialiśmy się, ale dość nerwowo.
            Jake zmierzył mnie wzrokiem.
            – Ładnie ci w nich – powiedział,u śmiechając się uroczo. Przyglądał mi się jeszcze dłuższą chwilę. Jego oczy lekko połyskiwały.
            – To my idziemy, Dee. Do jutra! –powiedziała Anna. Spojrzałam na nią błagalnym wzrokiem. Obie przytuliły mnie, dały buziaka w policzek i poszły.
            Jake rzucił deskę na ziemię. Upadła z hałasem.
            – Stań na niej – powiedział. Niechętnie stanęłam i od razu zaczęłam się chwiać. Jak na mój gust miała poluzowane śruby.
            Jake złapał mnie za ręce.
            – Naprawdę ci w nich ładnie –powiedział, uśmiechając się uroczo. W jego policzkach pojawiły się dołeczki. Przegryzł dolną wargę, a ja mało nie odleciałam. Dlaczego on jest taki słodki?!
            Pocałował mnie. Zaskoczył mnie, ale oddałam mu pocałunek. W głowie miałam pustkę, w brzuchu motyle, nogi jak zwaty. Za każdym razem, gdy całuję się z Jake’iem czuję się, jakby całowała się z nim po raz pierwszy.
            – Dziękuję – odpowiedziałam. –Cieszę się, że ci się podoba.
            – Moja fioletowa dziewczyna –powiedział. Puścił moją lewą rękę. Zeskoczyłam z deski, a Jake wziął ją w wolną rękę. – To co robimy?
            – Chodźmy do mnie po rower –zaproponowałam.
            – Czekaj chwilę – powiedział i wskoczył na deskę. Podjechał po swój rower. Deskę przypiął do plecaka bez którego się nigdzie nie rusza. Wrócił do mnie na bmx’ie.
         
            – Nie będę go wnosił na górę, Dee. Jedziemy windą – powiedział Jake, widząc, że kieruję się ku schodom.
            – Zostaw tutaj – zaproponowałam.
            – Żartujesz? Za dużo dla mnie znaczy. To tak jakbym miał ciebie zostawić na klatce i iść do kolegi. Jeszcze bym wrócił i ciebie by nie było. Nie ma opcji, Dee.
            Jego porównanie sprawiło, że moje kąciki drgnęły ku górze.
            Niechętnie podeszłam do niego i razem wsiedliśmy do windy. Oparłam się o ścianę przy przyciskach z numerami pięter. Jake wcisnął piątkę. Drzwi windy się zamknęły i po chwili ruszyliśmy w górę. Jake oparł rękę o ścianę na wysokości mojej głowy. Zbliżył swoje usta do moich. Musnął delikatnie moje usta. Czułam jak się uśmiecha.
            Winda zatrzymała się na piątym piętrze, moich uszu dobiegł dźwięk świadczący o tym, że drzwi się otwierają. Otworzyły się z cichym łoskotem, a my dalej się całowaliśmy w najlepsze. Teraz to ja się uśmiechnęłam. Żadne z nas nie chciało tego przerwać. Drzwi zamknęły się z takim samym dźwiękiem jak przy otwieraniu. Czułam, że zjeżdżamy w dół. Zaśmiałam się w myślach, a Jake po chwili roześmiał się. Spoglądaliśmy na siebie i śmialiśmy się jak małe dzieci. Winda zatrzymała się na drugim piętrze, drzwi rozsunęły się i weszła do niego mała dziewczynka, która spojrzała na nasi uśmiechnęła się. Zjechaliśmy z nią na dół, po czym znów pojechaliśmy w górę. Tym razem wysiedliśmy na moim piętrze. Weszliśmy do domu.
            – Jestem! – oznajmiłam, a mama weszła do przedpokoju.
            – Dee! – krzyknęła, spoglądając na moje włosy. – Coś ty zrobiła?
            – Mnie się podoba – powiedział Jake.
            – Zafarbowałam włosy na fioletowo? A nie, sorry, to lawendowy – wyjaśniłam.
            – Widzę. David! – zawołała tatę, który po chwili zjawił się przy nas.
            – Tak?
            – Zobacz, co Dee zrobiła.
            Tata zmierzył mnie wzrokiem od stóp do głów, po czym powiedział:
            – Co takiego?
            – Zafarbowała włosy, nie widzisz?! –oburzyła się mama.
            Jake od razu zauważył, pomyślałam.
            – Aaa. No tak. I co?
            Mam pokręciła głową z dezaprobatą.
            – Gdzie farbowałaś? – spytała jakby to było najważniejsze: gdzie.
            – Tam, gdzie ty zawsze – odparłam.
            – Chociaż tyle – westchnęła.
            – A co nie podoba ci się? –zapytałam.
            – Mogłaś powiedzieć, że chcesz zafarbować włosy.
            – Mi ten pomysł dzisiaj przyszedł jak przechodziłam z dziewczynami obok fryzjera…
            – Ot tak?
            – Ot tak – powtórzyłam jej słowa. –A teraz, idę po rower i idę z Jake’m na rowery – powiedziałam i poszłam w stronę swojego pokoju. W nim chwyciłam rower, wrzuciłam torebkę do koszyka z przodu i wyszłam z pokoju o mało się nie zabijając o drzwi i inne takie rzeczy.  
            Idąc do przedpokoju usłyszałam rozmowę taty z Jake’m. Zatrzymałam się.
            – Widzę, że między wami to już tak poważnie się robi – powiedział tata.
            No nie, pomyślałam zażenowana.
            – Trochę… – odparł lekko zmieszany Jake.
            – Cieszę się, że trafiła na takiego chłopaka jak ty, Jake. Wyglądasz na mądrego i taki też mi się wydajesz.
            Czułam, że palę buraka. Stwierdziłam, że cofnę się przebrać, bo w końcu wciąż mam na sobie granatową, ołówkową spódnicę, białą bluzkę i granatowe baleriny. Wróciłam się do pokoju i prędko wskoczyłam w niebieskie spodnie i kolorowy, chłopięcy T-shirt. Chwyciłam rower i bez zatrzymywania się poszłam do przedpokoju, w którym czekał na mnie uśmiechnięty Jake. Uśmiechnęłam się.
            – Idę! – krzyknęłam. Jake otworzył przede mną drzwi, przytrzymał je, bym wyszła, wyprowadzając rower. Wyszłam uśmiechając się wdzięcznie. Poszłam w stronę windy. Jake po chwili do mnie dołączył. – O co pytał cię tata? – zapytałam, wciskając przycisk przywołujący windę.
            – Słyszałaś naszą rozmowę? – spytał, spoglądając na mnie.
            – Taki tam urywek… – mruknęłam.
            – Który?
            – Ten o tym, że… eee… Cieszy się, że  trafiłam na takiego chłopaka jak ty.
            – A już wiem.
            – I co jeszcze mówił?
            – Takie tam… – mruknął. Winda przyjechała, drzwi się rozsunęły, a my wprowadziliśmy rowery do środka. Jake jak zawsze wcisnął odpowiedni guzik.
            – Takie tam co? – spytałam, unosząc jedną brew ku górze i przyjmując zdecydowany, poważny wyraz twarzy.          
            – Mówił jeszcze, że ma nadzieję, że się tobą dobrze zaopiekuję i że jeśli kiedykolwiek cię zranię to…
            – To?
            – To mnie zabije – odparł krótko i bezemocjonalnie.
            – A ja jego… – mruknęłam.
            – Ale przecież ja tego nigdy nie zrobię – powiedział uśmiechając się.
            Mam nadzieję, odparłam w myślach, a w prawdziwej odpowiedzi uśmiechnęłam się.
            Drzwi się rozsunęły i wyszliśmy z windy. Przed klatką wsiedliśmy na rowery i pojechaliśmy. Jeździliśmy pobliskimi uliczkami, wjechaliśmy do miasta, jeździliśmy po promenadzie wzdłuż wybrzeża.
            Ciągle jechałam albo obok Jake’a albo za nim, więc w końcu przyśpieszyłam, stanęłam na pedałach, nie przestając pedałować i wyprzedziłam Jake’a na jakiego bmx’ie.
            – Niezła dupa! – krzyknął za mną, a ja momentalnie usiadłam na siodełku. Słyszałam jak się śmieje. Dogonił mnie. –Ale serio – odparł uśmiechając się. – Jest grzyweczka jest dupeczka – zaśmiał się.
            – Nie wiem, w którym miejscu –pokazałam mu język.
            – Obok mnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za KAŻDY komentarz.
Jeśli komentujesz z Anonima podpisz się imieniem, nickiem z Twittera lub inicjałami.